Nie musisz znać wszystkich odpowiedzi, żeby zmieniać świat – historia polskiej biotechnolożki

Dr n. med. Marta Klak to jedna z tych kobiet, o których – mam szczerą nadzieję – nasze dzieci będą się za jakiś czas uczyć w szkołach na całym świecie. Biotechnolożka, doktor nauk medycznych, CTO Polbionica. Kobieta, która zamiast wyjechać za granicę, postanowiła zbudować technologię jutra tutaj, w Polsce. Współtworzy drukowaną w 3D bioniczną trzustkę, która może odmienić życie tysięcy pacjentów. W rozmowie opowiada nam o innowacjach, które wymagają odwagi, a niekoniecznie posiadania wszystkich odpowiedzi, mówi o tym, jak oswaja porażki i dlaczego marzy o miejscu, w którym naukowcy mogliby się na chwilę zatrzymać.

Jakie przekonanie musiała Pani w sobie przełamać, żeby stworzyć coś naprawdę innowacyjnego?

Musiałam przełamać w sobie przekonanie, że nie jestem jeszcze „gotowa”, żeby tworzyć coś naprawdę przełomowego i innowacyjnego. Gdy zaczynałam pracę nad projektami z pogranicza inżynierii biomedycznej, biodruku 3D i medycyny, wszystko było dla mnie nowe – od języka, który był codziennością w tym świecie technologii, po odwagę, by proponować własne rozwiązania w środowisku pełnym autorytetów. W pewnym momencie musiałam po prostu zaufać sobie, że nawet jeśli nie wiem jeszcze wszystkiego, to mam wystarczająco dużo pasji, determinacji i wiedzy, by uczestniczyć w tak innowacyjnym projekcie, który realnie może zmienić życie tysięcy pacjentów. Należy zawsze pamiętać, że innowacja nie rodzi się w strefie komfortu – trzeba wyjść przed szereg, zaryzykować i uwierzyć, że nasze pomysły mają wartość. Dziś wiem, że to właśnie połączenie nauki, intuicji i odwagi do działania pozwala mi tworzyć rozwiązania, które jeszcze kilka lat temu wydawały się niemożliwe, poza moim zasięgiem.

Czy była taka chwila, kiedy pomyślała Pani: „To się nie uda”? Co się wtedy stało?

Oczywiście, i to nie raz. W pracy naukowej takie momenty są nieuniknione, szczególnie kiedy wyniki nie są takie jak byśmy oczekiwali, protokoły zawodzą, a czas ucieka. Najtrudniejsze były (i są) chwile, kiedy mimo ogromu pracy całego zespołu nie było widać natychmiastowych efektów i niejednokrotnie pojawiała się frustracja.

Pamiętam etap jednego z projektów, kiedy po wielu miesiącach przygotowań okazało się, że konieczne będzie cofnięcie się o kilka kroków i całkowite przeprojektowanie podejścia. W pierwszym odruchu pojawiło się zniechęcenie i myśl: „To się nie uda, nie zdążymy”. Ale wtedy wracam do tego, co mnie napędza – do celu, do ludzi, którym może to pomóc. I do wewnętrznego przekonania, że każda porażka to po prostu element procesu.

Przekierowuję energię na działanie, szukam nowych dróg, konsultuje się ze specjalistami, bo to nigdy nie jest praca jednej osoby. Praca naukowa to przede wszystkim gra zespołowa i bez wsparcia oraz innych zaangażowanych osób w to co robimy, nie bylibyśmy w tym miejscu.

Czy dobrze rozumiem w takim razie, że nauczyła się Pani oswajać „porażki? A jak wyglądają Pani relacje z sukcesem – napędza, paraliżuje?

Z czasem nauczyłam się, że zarówno porażka, jak i sukces są tylko etapami na naszej ścieżce. Porażki już mnie nie paraliżują, chociaż nie ukrywajmy – nie są przyjemne. Kiedyś potrafiły mnie na moment zatrzymać. Dziś traktuję je jak informację zwrotną, sygnał, żeby coś poprawić, zatrzymać się, spojrzeć na zagadnenie z innej perspektywy, poszukać innego podejścia. W projektach badawczych porażki są częścią procesu twórczego i trzeba się z nimi zaprzyjaźnić.

Sukcesy natomiast dają satysfakcję, ale też uczą pokory – bo nigdy nie są wyłącznie „moje”. Są efektem pracy całego zespołu, wielu rozmów, godzin przepracowanych w laboratorium, jak i tych spędzonych na pracy koncepcyjnej. Staram się nie przywiązywać zbyt mocno ani do jednych, ani do drugich – bo to droga i rozwój, nierzadko bardzo kręta.

PRZECZYTAJ TEŻ: W innowacji kryzys to nie wyjątek, to norma – mówi Katarzyna Borycka z ONIRY

Które z umiejętności, tych „niemierzalnych”, okazały się najważniejsze w budowaniu firmy?

Najważniejsze okazały się te rzeczy, których nikt nie uczy na studiach. Są to odwaga w podejmowaniu decyzji mimo niepewności, elastyczność w działaniu i umiejętność przekuwania wątpliwości w motywację. Ale chyba najważniejsza była zdolność do budowania zaufania zarówno w zespole, jak i we współpracy z partnerami z różnych światów: nauki, biznesu, przemysłu czy medycyny. Budując firmę, trzeba nauczyć się funkcjonować w ciągłej zmianie, szczególnie jeśli mówimy o firmach biotechnologicznych.

Dla mnie ważna była też umiejętność słuchania ludzi mądrzejszych ode mnie, współpracowników, krytyków. Dzięki temu wiele razy udało się uniknąć błędów albo szybciej znaleźć właściwe rozwiązanie.

Bez tych „miękkich” kompetencji – choć ja wolę mówić: „fundamentalnych” – nie byłoby ani zespołu, ani firmy, ani technologii, które dziś rozwijamy i wdrażamy.

Gdyby miała Pani stworzyć „manual przetrwania dla innowatorek” – co by się w nim znalazło w pierwszej kolejności?

Z mojego punktu widzenia są takie 3 najważniejsze punkty:

  1. Nie czekaj, aż wszystko będzie gotowe. Zacznij działać, zanim poczujesz się w pełni „przygotowana”. Innowacja rzadko rodzi się w idealnych warunkach. Trzeba działać mimo niepewności, mimo wewnętrznych głosów (i czasem też tych na zewnątrz), które mówią: „to za wcześnie”, „to zbyt ryzykowne”, „to się nie uda”. W moim przypadku to właśnie działanie krok po kroku, nawet gdy nie miałam wszystkich odpowiedzi, pozwoliło zbudować coś realnego.
  2. Kolejną, kluczową rzeczą jest to, żeby otaczać się ludźmi, którzy nie tylko wierzą w nas i nas wspierają, ale też potrafią być szczerzy – nawet wtedy, gdy to niewygodne. Bo to właśnie w najtrudniejszych momentach najbardziej docenia się zaufanie, prawdę i relacje oparte na autentyczności. Kryzysy weryfikują wszystko: pomysły, strategie, ale też zespół i intencje. I często okazuje się, że to nie sukcesy budują fundamenty, tylko wspólne przechodzenie przez sytuacje graniczne. Kryzys nie musi być sygnałem do odwrotu – bardzo często to właśnie początek czegoś nowego, lepszego, bardziej świadomego.
  3. No i jeszcze jedno: nigdy nie trać poczucia sensu. Innowacja bez celu, który naprawdę nas porusza, bardzo szybko się wypala.

A ta jedna rzecz, którą bezwzględnie należy zignorować, budując coś przełomowego?

Bezwzględnie należy zignorować głosy mówiące „tak się tego nie robi” albo „to się nie uda, bo nikt wcześniej tego nie zrobił”. Innowacja z definicji wymaga łamania schematów, zadawania pytań, które innym wydają się niewygodne. I szukania rozwiązań tam, gdzie jeszcze ich nie ma. Jeśli za bardzo skupimy się na tym, co wypada, co „bezpieczne” i co zaakceptowane, to nigdy nie stworzymy niczego naprawdę przełomowego. W naszych działaniach wielokrotnie spotykaliśmy się z podważaniem sensu nowych pomysłów tylko dlatego, że wykraczały poza dotychczasowe standardy. Gdybyśmy wtedy próbowali dopasować się do cudzych oczekiwań, nic by z tego nie wyszło. Czasem trzeba po prostu wyciszyć hałas z zewnątrz i zaufać sobie.

Proszę sobie wyobrazić, że nie ma Pani ograniczeń – budżetowych, technologicznych, czasowych. Może Pani zrealizować jeden szalony projekt… Co by to było?

Stworzyłabym fundusz inwestycyjny, który wspiera polskie innowacje – od wczesnych pomysłów po globalną komercjalizację. Fundusz, który oferuje nie tylko kapitał, ale też dostęp do laboratoriów, wsparcie merytoryczne, regulacyjne, mentoring i sieć międzynarodowych partnerów. By naukowcy nie musieli wyjeżdżać z Polski z przełomowymi rozwiązaniami, tylko dlatego, że nie mają tutaj warunków, by rozwijać swoje pomysły.

W Polsce mamy ogromny potencjał: świetnych ludzi, nowatorskie idee i ogromną determinację. Ale brakuje nam jeszcze systemowego wsparcia, które pozwoliłoby te rozwiązania naprawdę rozwijać i chronić. Taki fundusz byłby szansą, by zatrzymać innowacje w kraju i budować u nas realną wartość. I co najważniejsze – pozwoliłby nam stanąć na równi z najbardziej dynamicznymi ośrodkami innowacji na świecie. A to wszystko na linii współpracy jako partnerzy i liderzy, którzy wyznaczają kierunki w nowoczesnej medycynie i technologii.

Gdybym mogła pójść o krok dalej i stworzyć coś naprawdę wyjątkowego, bez ograniczeń budżetowych, technologicznych czy czasowych – byłoby to miejsce dla ludzi nauki i innowacji, którzy na co dzień pracują w ogromnym tempie, pod presją terminów, odpowiedzialności i oczekiwań. Wyobrażam je sobie gdzieś w Hiszpanii – pomiędzy oceanem a górami – jako przestrzeń do odzyskiwania równowagi, refleksji i twórczej wymiany. Nie byłoby to typowe centrum badawcze ani klasyczne spa, ale miejsce, w którym można zatrzymać się na chwilę, porozmawiać bez agendy, podzielić się doświadczeniem, zadać pytania, które w codziennej pracy często zostają niewypowiedziane. Wierzę, że właśnie w takich warunkach – przywracających spokój, skupienie i sens – rodzą się najbardziej przełomowe pomysły. Innowacja potrzebuje nie tylko technologii, ale też czasu, relacji i przestrzeni do głębszego namysłu. A o to dziś w świecie nauki najtrudniej.

najnowsze wpisy

Ma 28 lat i współtworzy firmę technologiczną, z której rozwiązań korzystają największe marki na świecie. Wiktoria Wójcik zaczynała jako gamerka, a dziś łączy świat gamingu z marketingiem w jednym z najbardziej innowacyjnych polskich startupów – inStreamly. Udowadnia, że nie trzeba wyjeżdżać z Polski, by budować globalny biznes, i że porażki nie są przeszkodą, tylko materiałem do analizy. Zrobiła to W Polsce, a to dopiero początek.
Co łączy drużynę brydżystek, olimpijczyków chemicznych, mistrzów matematyki i genialnego programistę, który pokonał sztuczną inteligencję? Polska! W czasach, gdy świat mierzy sukces gigabajtami danych i globalnym zasięgiem, oni przypominają, że wielkość może wyrastać w ciszy, na sali treningowej, w szkolnym laboratorium czy na akademickiej auli. A korzenie tej wielkości są głęboko zakorzenione w polskiej ziemi.

Jedynie 3 proc. Polaków wskazuje osiągnięcia technologiczne jako powód do dumy. Co czwarty badany nie potrafi wskazać żadnego aspektu, którym Polska mogłaby się poszczycić. Tymczasem nasz kraj stał się znaczącym europejskim centrum innowacji w dziedzinie bezpieczeństwa. Szczególnie wyróżniamy się w trzech kluczowych obszarach: fintech, cyberbezpieczeństwo i technologie dual-use. Kampania We Did It In Poland ma […]

Katarzyna Borycka – lekarka, innowatorka i Laureatka Konkursu Sukces Pisany Szminką – zmienia oblicze diagnostyki. Jest założycielką firmy Oasis, którą prezentujemy w ramach kampanii We Did It In Poland. W świecie, w którym status quo potrafi zabić dobre pomysły szybciej niż brak budżetu, ona udowadnia, że odwaga stanowi siłę napędową dla innowacji. Opowiada nam o […]

Brakuje czegoś?

Zgłoś swoją innowację!